W wielu krajach Unii Europejskiej przedsiębiorcy liczą straty spowodowane pandemią koronawirusa, a ściślej mówiąc straty spowodowane ograniczeniami wprowadzonymi w ich działalności przez państwa w związku z walką z pandemią.
Sytuacja dotyka szczególnie branże retail, w tym małych, średnich i dużych przedsiębiorców sektora centrów handlowych, który generuje ok. 30% wartości handlu detalicznego w Polsce i jest ważnym kontrybutorem do budżetu, zatrudniając ok. 650 tys. do 1mln. pracowników bezpośrednio i pośrednio.
Oczywiście przedsiębiorcy, jak inni obywatele rozumieją sytuacje i powody wprowadzonych ograniczeń, tym nie mniej, z uwagi na to, że wprowadzone ograniczenia mają charakter ograniczenia prawa własności i wolności obywatelskich, a Konstytucja Rzeczypospolitej umożliwia miarkowanie odszkodowań z tytułu strat materialnych tylko w przypadku stanów nadzwyczajnych, przedsiębiorcom przysługuje prawo do odszkodowań.
Okazuje się, że roszczenia o odszkodowania formułowane są z uwagi na bezprawne albo dyskryminujące działania rządów, wprowadzających ograniczenia bez głębszej refleksji prawnej. Taki brak refleksji zwykle prowadzi do daleko idącej wadliwości wprowadzanych aktów prawnych.
Pozwy składane są już np. w Austrii, gdzie jedno z ograniczeń zróżnicowało przedsiębiorców według powierzchni handlowej (tzw. „zoning ban”) w sposób dyskryminujący i uniemożliwiający dostosowanie powierzchni handlowej do wymagań wadliwego prawa, o czym też szerzej poniżej.
Na Węgrzech jedną z potencjalnych podstaw żądania odszkodowania jest wprowadzony tam niedawno tzw. „nadzwyczajny podatek detaliczny”.
Podatek ten, jak się wydaje, jest nakładany na Węgrzech w podobny sposób zarówno na przedsiębiorców z branży retail, którzy mogą kontynuować działalność w czasie ograniczeń spowodowanych koronawirusem, jak i na tych, którzy z obiektywnych powodów tej działalności prowadzić nie mogą. Tego rodzaju sytuacja może naruszać zarówno zasadę „sprawiedliwego i równego traktowania”, jak i zasadę „równej ochrony prawnej”, które przysługują przedsiębiorcom.
Ożywiona debata prawna toczy się również u naszych południowych sąsiadów, w Czechach. Już w tej chwili Sąd Miejski w Pradze uznał za niekonstytucyjne przepisy wydane bez skorzystania z przepisów o „stanach nadzwyczajnych” (odwołując się do analogicznej instytucji prawa polskiego). W reakcji rząd podjął działanie mające na celu naprawienie tej nieprawidłowości. Sąd dał też kilkudniowy termin rządowi na wdrożenie zakazów w sposób zgodny z Konstytucją. Wyrażane są też dalsze obawy co do (nie)konstytucyjności wdrażanych przez rząd środków anty-kryzysowych. Na tym tle prawnicy przedsiębiorstw także w Czechach mogą formułować pozwy dotyczące odszkodowań od państwa.
Polska. Kilka faktów prawnych.
Podobne przemyślenia i wnioski formułowane są w Polsce. W bardzo ciekawym tekście, który ukazał się 23 kwietnia w Rzeczpospolitej, mecenas Andrzej Mikosz, minister Skarbu Państwa w latach 2005-2006 w niezwykle zgrabny sposób wyłożył skutki różnicy pomiędzy „epidemią” a „pandemią”. Jest to bowiem nie tylko kwestia terminologiczna, ale i zagadnienie prawne, które rodzi daleko idące skutki dla przedsiębiorców i państwa.
Mecenas Mikosz dowiódł w swym tekście, że tylko wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w Polsce mogłoby ograniczyć roszczenia (przedsiębiorców) wobec Skarbu Państwa. Obowiązujące w Polsce: wcześniej stan zagrożenia epidemicznego, a obecnie stan epidemii, zostały wprowadzone w sposób wadliwy. To co istotne dla potencjalnych – związanych z tym stanem – roszczeń przedsiębiorców to fakt, że rozporządzeniu władzy wykonawczej, na podstawie której wprowadzono w Polsce stan epidemii, nie przysługuje domniemanie zgodności z Konstytucją. Oznacza to, że w potencjalnym procesie każdy sędzia może uznać takie rozporządzenie za niewiążące go w sprawie.
W Polsce mamy de facto stan pandemii koronawirusa, który spełnia wszystkie przesłanki do ogłoszenia w Polsce stanu nadzwyczajnego. W każdym zaś stanie nadzwyczajnym zgodnie z zapisami Konstytucji jak i ustawy szczegółowej odnoszącej się do wyrównywania strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela (ustawa z dnia 22.11.2002 roku), przedsiębiorcy mają/mieliby prawo do odszkodowań, które to (jednak) odpowiednimi regulacjami zostały ograniczone (odpowiednio miarkowane) w związku z istnieniem stanu nadzwyczajnego.
Nie ulega jednak wątpliwości, że także w obecnej sytuacji („stanu epidemii”) mamy do czynienia z ograniczeniami w prowadzeniu działalności gospodarczej, które naruszyły bezpośrednio interesy przedsiębiorców. Co więcej, szereg tych obostrzeń może być rozpatrywanych w kontekście ograniczenia prawa własności, co zastrzeżone jest dla ustawy, a które – jak wiemy – wprowadzone zostały aktami wykonawczymi Ministra Zdrowia czy nawet Rządu RP, a więc z jawnym naruszeniem Konstytucji.
„Stan epidemii” nie powoduje, że ograniczona zostaje odpowiedzialność Skarbu Państwa za naruszenie wolności i praw obywateli np. z tytułu strat majątkowych wynikających z ograniczenia prawa własności. Nie znajdzie tu zastosowania żadne miarkowanie odpowiedzialności Skarbu Państwa, które Konstytucja przewidziała wyłącznie dla stanów nadzwyczajnych.
Konstytucja przewiduje sytuację, w której – w imię ochrony wyższego dobra, dobra publicznego – możliwe jest ograniczenie wolności i praw osób oraz przedsiębiorców, z jednoczesnym miarkowaniem odpowiedzialności Skarbu Państwa za ich straty majątkowe. Taka sytuacja dotyczy jedynie stanu nadzwyczajnego, a więc nie „stanu epidemii”.
Dlatego w obecnym stanie „epidemii”, obejmującej – zgodnie z treścią rozporządzenia Rady Ministrów – cały obszar Rzeczypospolitej Polskiej, nie istnieją jakiekolwiek podstawy prawne do uniknięcia czy miarkowania odszkodowań na rzecz przedsiębiorców, którzy ponieśli lub poniosą stratę majątkową, wynikającą z wprowadzonych przez „obowiązujące” (a wprowadzone z naruszeniem prawa) rozporządzenia ograniczeń praw i wolności.
W każdym więc przypadku, w którym będzie możliwe wykazanie adekwatnego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy stratą a ograniczeniami wprowadzonymi „stanem epidemii”, powstaną przesłanki do domagania się odszkodowania od Skarbu Państwa.
Podstawą prawną takich roszczeń może być przy tym przypisania Skarbowi Państwa odpowiedzialność odszkodowawcza na podstawie art. 417 § 1 Kodeksu Cywilnego, przewidującego taką odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną w wyniku niezgodnego z prawem działania przy wykonywaniu władzy publicznej.
Konsekwencje dla biznesu
Te „kruczki” prawne służą w obecnej sytuacji przedsiębiorcom, którzy mają konkretne roszczenia do Skarbu Państwa o odszkodowanie spowodowane wadliwymi prawnie ograniczeniami ich działalności gospodarczej.
Szczególnie dotknięte branże, takie jak branża hotelarska, usługi czy właśnie handel detaliczny mogą domagać się od państwa odszkodowań i to niezależnie od jakichkolwiek działań państwa w zakresie tarczy antykryzysowej. Nie jest oczywiście wykluczone, że sąd orzekając o odszkodowaniu weźmie pod uwagę pomoc otrzymaną przez przedsiębiorcę od państwa. W żadnym jednak przypadku pomoc ta nie może wyłączyć odpowiedzialności państwa za skutki bezprawnych działań prowadzących do ograniczenia praw przedsiębiorców.
Szczególnie gorąca jest obecnie dyskusja właśnie w branży „retail”, która na skutek obostrzeń i zamknięcia galerii handlowych przez ponad miesiąc nie prowadzi działalności (lub prowadzi ją w sposób mocno ograniczony). Eksperci i analitycy mówią o „trzęsieniu” ziemi w tej branży. Generowane straty dotyczą nie tylko utraconych zysków ze sprzedaży, ale i kosztów utrzymania personelu, kosztów najmu lokali czy innych kosztów stałych związanych z prowadzoną (a aktualnie nie wykonywaną) działalnością.
W obecnej sytuacji nie ma przeszkód aby przedsiębiorca działający w tej branży podsumował swoje straty, zliczył koszty i z pomocą prawników sformułował roszczenie wobec Skarbu Państwa.
Brak skorzystania przez państwo z możliwości miarkowania odpowiedzialności, wynikającej z Konstytucji RP a zastrzeżonej dla stanów nadzwyczajnych (a nie epidemii), może spowodować, że wyliczone i podniesione roszczenia zostaną – prędzej czy później – zasądzone.
Oczywiście każdy złożony pozew to także (niejednokrotnie) kilka lat batalii sądowej. W dniu dzisiejszym wszystkie firmy walczą o przetrwanie. Te, które przetrwają, będą mogły domagać się nie tylko wsparcia ale i odszkodowań w okresie do przedawnienia się ich roszczeń. Wierzyciele, a zwłaszcza zarządcy tych, które nie przetrwają, będą nawet musieli podnieść takie roszczenia, chcąc uniknąć swojej odpowiedzialności, często odpowiedzialności osobistej.
Case study: Austria
Podobne możliwości mają przedsiębiorcy działający w branży retail w Austrii i – jak pokazuje praktyka – przedsiębiorcy działający na tym rynku już z nich korzystają. W Austrii kwestionowane jest m.in. ogólne zarządzenie ministra zdrowia, które zezwalało na otwieranie od dnia 14 kwietnia jedynie sklepów o powierzchni 400 m2 lub mniejszej (tzw. „zoning ban„). Zdaniem mojego kolegi, mec. Ivo Deskovica z wiedeńskiego biura kancelarii Taylor Wessing pominięto przy tym większych przedsiębiorców, także tych, którzy co prawda dysponowali większą niż 400 m2 powierzchnią sprzedaży, ale jednocześnie deklarowali wolę jej zmniejszenia do dozwolonych 400 m2.
Ponadto Austriaccy prawnicy kwestionują to samo zarządzenie w zakresie w jakim zezwalało na otwieranie sklepów spożywczych po dniu 16 marca i sprzedaż w nich również produktów nieżywnościowych, podczas gdy sklepy nieżywnościowe musiały pozostać zamknięte.
W związku z tym niefortunnym zarządzeniem przedsiębiorcy w Austrii masowo składają skargi w postępowaniu dwuetapowym, pierwszym skierowanym do austriackiego Trybunału Konstytucyjnego, w którym kwestionują wydanie ogólnego zarządzenia przez ministra zdrowia. W drugim zaś etapie składać będą pozew odszkodowawczy dotyczący wyrównania przez państwo strat.
Austriaccy prawnicy mówią przy tym o naruszeniu zasady równego traktowania, prawa do prowadzenia działalności gospodarczej, a być może także prawa do nieobciążonej własności. Kwestionowany jest także przepis ustawy, która weszła w życie 16 marca i stanowi, że system rekompensat przewidziany w austriackiej ustawie o epidemii z 1950 r. nie będzie miał zastosowania do kryzysu wywołanego koronawirusem.
Błędy kosztują
Jak widać przedsiębiorcy mają oręż do walki o odszkodowania, a błędy rządzących i wadliwe prawnie ograniczenia prowadzenia działalności gospodarczej to nie „polska specjalność” a raczej „pandemia”-; występuje powszechnie, jak SARS-CoV2
Każdy stan nadzwyczajny, stan klęski żywiołowej, pandemii czy epidemii jest stanem nagłym, niespodziewanym i trudno mówić o możliwości przygotowania się na taki stan przez Kowalskiego, czy przedsiębiorcę. Dlatego też w systemie każdego państwa prawa na tego rodzaju sytuacje przewiduje się zarówno możliwość ograniczenia praw i wolności człowieka i obywatela (przedsiębiorcy), jak i stosowne – związane z tym – odszkodowania. Odszkodowania te mogą być miarkowane odpowiednimi ustawami i tak właśnie jest także w Polsce, ale tylko w przypadku stanów nadzwyczajnych. Jeśli zaś ten stan nie jest wprowadzony, co może być kwalifikowane co najmniej jako zaniechanie organów państwa, a prawa i wolności są mimo to ograniczane, to państwo samo rezygnuje z możliwości uniknięcia obowiązku wypłaty odszkodowań w pełnej wysokości (strat i utraconych zysków).
Nikt bowiem nie jest w stanie odpowiednio przygotować się na taką sytuację, a społeczeństwo czy naród organizują się państwo, które korzystając tak ze swojego dominium jak i imperium, dysponuje lub powinno dysponować odpowiednimi środkami do zwalczania skutków takiego stanu w różnych obszarach życia społecznego i gospodarczego.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }